Zamek w Stobnicy- nie taki wilk straszny

2018 07 09 zamek w stobnicy
Od pewnego czasu na popularności zyskała sprawa zamku w Puszczy Noteckiej.  Gawiedź wszelaka na łamach Internetów przewala się oskarżeniami, epitetami i osądami.  Zaskakujące jest, jak wiele ludzie wiedzą o jeziorze patrząc na jego jedną małą fotografię lotniczą. Sam mam tę kosmiczną fortecę pod nosem i choćby jako entuzjasta „Festung Posen” wybiorę się tam na dniach, aby rzucić okiem na największą ceglaną inwestycję w ostatnich czasach.  Będąc w Bieszczadach przywykłem do słuchania niestworzonych historii i mierzenia ich autentyczności a także stawiania na szali i ocenę obiektywności wielu bajań. Postanowiłem jednak skrobnąć coś samodzielnie- jak równy z równym- opierając się jedynie na dostępnych powszechnie materiałach. 

Aspekt prawny Zamku w Stobnicy w Puszczy Noteckiej

Zacznę wywód od najmniej ciekawego aspektu i przyznam- takiego o którym w ogóle pojęcia nie mam. Z planów budowy i dostępnych zdjęć wynika,  że zamek ma być przeogromny. Z wielkimi wieżami, wysoki aż do nieba i zwalisty jak krowie łajno na polnej drodze. Taki zamek musi ważyć co najmniej tyle co piramida w Egipcie. Taka wielka masa, nie może stać na wyspie utworzonej wczoraj, czy rok temu. Same nasypy kolejowe muszą mieć trochę czasu zanim położy się tory- no a co dopiero wyspa pod Zamek Kulczyków. Wydaje mi się, że taka wyspa, nawet przy intensywnych pracach polegających na ubijaniu ziemi i głębokich fundamentach, musi być utworzona przynajmniej trzy lata przed budową. Czytając o tempie budowy rdzenia Festung Posen, dowiedziałem się, że ceglane mury buduje się niezmiernie powoli. Woda z zaprawy musi mieć czas aby odparować i stwardnieć. Dziś budowa jest w budzącym emocje etapie- ale nie oszukujmy się. Na futryny w drzwiach jeszcze będzie trzeba poczekać. Wynika więc z tego fakt, że ktokolwiek wydał zgodę na budowę zamku, zrobił to dawno temu i nie ma co tu targać po uszach obecnej władzy. Osobna sprawą jest to, ze obecna władza domniemanym przecież właścicielom inwestycji nie sprzyja. Podważa umowy o autostradzie A2, próbuje przejąć farmy wiatrowe na Bałtyku. Generalnie te dwie grupy nie grają do jednej bramki, więc nie spodziewałbym się, aby obecni włodarze udzielili zgody na postawienie choćby szałasu wędkarskiego.

Będąc w Bieszczadach przywykłem, że kwity są dla obcych. Swoi jak mogą to robią wszystko na gębę, a jak nie mogą- to w nocy. Cały ten szum nie jest ani pruski- że ordnung muss sein, ani galicyjski. Zamieszanie o zamek wynika głównie z zawiści i to takiej najniższych lotów. 

Aspekt przyrodniczy Zamku w Puszczy Noteckiej.

Z przyrodniczego punktu widzenia trzeba przyznać, ze ta inwestycja to burza w szklance wody. Skoro w centrum Poznania walają się nad Wartą bobry, po parkach biegają sarny, dziki, lisy to w Puszczy Noteckiej też nie zginą. Przesuną się na czas budowy kawałek i nic im nie będzie. Tym bardziej że zwierzęta te mają się gdzie przesunąć. Nie ma miejsca tu sytuacja, gdzie ostatnia parka ptaków, wypierana jest z ostatniego przysiółka, a w koło tylko pioch i skwar.

Po samej budowie, w interesie możnowładców, będzie mieszkać w sercu przyrody, a nie na jakimś nieogarniętym zadupiu. I tu przyroda zyska. Taki pan, będzie chciał siedzieć sam w ciszy i spokoju- to i te niesforne bobry będą miały spokój. Jezioro jest przepływowe, więc nawet jeśli popłynie szlachetny szlam- jezioro wnet się oczyści.

Jako absolwent pożal się Boże Ochrony Środowiska pamiętam głośną sprawę odstrzału żubra przez obywatela Stokłosę, ówczesnego senatora. Opowiadałem tę historię wielokrotnie na wycieczkach, mówiąc bez krępacji że te nasze żubry to powinno się wyciać w pień, no ale to już inny temat (opisany z resztą w przewodniku po Bieszczadach) Ów jegomość odpalił żubrowi śmiertelną porcję ołowiu wedle kwitu wykupionego za niecałą stówę. Wtedy zgoda była oparta o opinię rady ochrony środowiska (czy jakoś tak) w której zasiadali najbardziej uparci i w żaden sposób niekontrolowani w swoim uporze naukowcy. Taki jeden czy drugi naukowiec ma dość marne życie, przypuszczam że pensja profesorska jest mniej warta od uśmiechu studentki otrzymującej zaliczenie. A wiec taki naukowiec całe swoje zawodowe życie poświęca przywróceniu jakiegoś stworzenia na leśne czy polne obszary i nagle- jest wniosek o odstrzał. I co? „A chuj, niech sobie strzeli”. 

Co najmniej dziwne. No i tak samo dziwne jest wydanie opinii przez naukowca w przypadku zamku. Dość powiedzieć, że zamek jest w sąsiedztwie z wilczym parkiem (czyli stacją- naukowo – doświadczalną, czyli ośrodkiem zachowawczej hodowli wilka- jak kiedyś usłyszałem), a ten wilczy park jest jednostką podległą właśnie Katedrze Zoologii na Akademii Rolniczej. (Ilość warcholstwa w kadrze tej uczelni nie pozwala mi przedstawiać tej szkoły w godności uniwersytetu).

Podsumowując, błędem jest winić obecne władze, że wydano zgodę na budowę, która trwa minimum 4 lata, a według mnie już pewnie nawet przeszło 7. Należałoby się zastanowić kto wydał zgodę na budowę i czym się kierował.

Jeśli na zamku ma być taras widokowy udostępniony raz w tygodniu- to ja nie widzę przeciwwskazań. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby w krótkim czasie po zakończeniu budowy, w okolicznych lasach ponownie słychać było tęgie rykowisko, czy może pokażą się co rzadziej spotykane zwierzęta.

Kolejną kwestią jest aspekt gospodarczy.

Budowa takiego zamku to zatrudnienie dla masy budowniczych. Jeszcze więcej ludzi robi szmal przy wykarmieniu tych robotników i zapewnieniu noclegu. Materiałów budowlanych też zapewne zejdzie tam sporo od cegieł zaczynając na klamkach w kiblu kończąc. Nie ma co tu biadolić- bo skandal to by dopiero był, jak by się okazało ze taka inwestycja jest realizowana 100m za Odrą.

Trzeba też pamiętać, ze taki zamek ktoś musi sprzątać, naprawiać i ktoś musi wykarmić obsługę oraz właścicieli. Historycznie ujmując tę inwestycję zyskają wszyscy. Nie mamy już pańszczyzny, wiec jak komu mało dutków od Murgrabiego, może jechać na zmywak do Londynu. Po podróżach po kraju wiem też, że najładniejsze aleje i pomniki przyrody, to wielkopańskie inwestycje, prywatne. Dziś, z publicznych bejmów, to ledwie na topole w aleje wystarcza- a chciałoby się po lipowych chadzać.

Dobrze, ze budują.  Mnie tylko ciekawi, czy ściany proste będą, czy takie jak na deweloperach w centrum miast.

Zamów przewodnik po Bieszczadach!

Przekonaj się, że „Nieodkryte Bieszczady istnieją naprawdę”.